Myślałam, że po wyrwaniu szóstki moje problemy się skończą, jednak życie pokazało że wcale nie musi wszystko układać się po mojej myśli. Latałam do gabinetu co dwa dni, w końcu dostałam antybiotyk i tabletkę do zębodołu. Było lepiej, ale jeździłam z kolei na płukanie rany i zakładanie nowej tabletki. Dzisiaj mijają już prawie dwa tygodnie od wyrwania i chyba wreszcie zaczynam wychodzić na prostą - tzn. płuczę kilka razy dziennie szałwią i mam nadzieję, że to przyspieszy proces gojenia i zarastania rany. Pan doktor powiedział, że ekstrakcja ekstrakcji nierówna - to prawda, o usunięciu ósemki zapomniałam kilka godzin po jej wyrwaniu. A o wyrywaniu tego zęba będę chyba pamiętać już na zawsze...Tak czy siak po urlopie czeka mnie hardcore - 1,5h u dentysty - szykowanie siódemki pod koronę i zaczęcie endo dolnej szóstki. Już mam starcha, że nie daj Boże sytuacja się powtórzy. A dzień później ponowna konsultacja u orto i być może nareszcie umówienie się na założenie aparatu...
Zmęczona jestem ostatnio lekarzami. Pomijam już koszty związane z nimi, ale psychicznie mam dość. Zaczęło się od moich zębów (100zł endo+300 koronka po kosztach, 150 endo+szycie po wyrwaniu), potem neurolog Julki 160zł, ginekolog 160zł +50 laboratorium, dentysta G 120zł... Dramat jakiś. Julą się martwię, bo dopadł ją jakiś stan zapalny, na który nie podziałały dwa posiadane przeze mnie leki i musiałyśmy się udać na konsultację. Trzeba było pobrać wymaz i czekamy teraz na wyniki, które niestety mogą być dopiero przed samym naszym wyjazdem... Skąd brać siły na to wszystko? I pieniądze?...
Za niecałe dwa tygodnie wyjeżdżamy do Chorwacji. Cieszę się bardzo, choć jestem niepocieszona, że nasze starania znów musimy przełożyć na ciut później :((( Zła jestem na siebie, że nie wzięłam się za te zęby wcześniej, zimą, ale teraz już czasu nie cofnę. Na dniach zrobię rtg tej szóstki, którą muszę wyleczyć i zdroworozsądkowo powinnam poczekać aż ją wypełnię i najlepiej usunę piątkę pod aparat, ale to może trwać wszystko jeszcze kilka miesięcy...A ja już nie chcę czekać... Lata lecą...
1 rok temu

