środa, 26 października 2011

Niekoniecznie dobre wieści.

Zawiozłam w poniedziałek wymaz do sanepidu, bo upławy wróciły, antybiotyk więc nie był trafiony. I mama dzisiaj zadzwoniła, że babka z laboratorium zadzwoniła nieco zaniepokojona, bo co prawda jakichś złych rzeczy nie ma, ale flora bakteryjna nie jest prawidłowa. Pytała, czy w ciąży nie jestem, bo ponoć gdybym była to by to tłumaczyło te wyniki, ale jeśli nie jestem to zasugerowała zrobienie badań w kierunku chlamydii :((( Także w środę mam usg i po pracy podejdę do lekarza z wynikami z usg i z zapytaniem czy może mi na tą chlamydię posiać. Następny wydatek więc będzie :( i kolejne leczenie :( Szczerze mam już dość :(

W ciąży mam nadzieję, że nie jestem, bo przecież w zeszłym tygodniu brałam fervex i orofar... Ale brałam, bo test był negatywny, więc nie mogę być... Prawda?... Zawsze wszystko się dzieje w złym czasie.

poniedziałek, 17 października 2011

Pierwsze przymrozki.

Dzisiaj w nocy chyba po raz pierwszy tej jesieni na termometrze pojawiła się ujemna temperatura. Poranek był bardzo rześki, ale dzień, mimo że chłodny, jest piękny. Podobny do wczorajszego - wczoraj byliśmy w parku linowym, ale tylko Jula skorzystała :)


Widziałam się z Dziadkiem...

Przeżycie było niesamowite. To nie był zwykły sen - czułam przejście w inny wymiar, czułam szorstkość jego szarego swetra, a po przebudzeniu uścisk na mojej ręce, którą trzymał w swojej dłoni. Obudziłam się i spłakałam okropnie, przeżycie było oszałamiające.
Zaczęło się zupełnie normalnie, byłam w naszym starym biurze na ul. Dobrej i zasłaniałam roletę. Nagle zobaczyłam, że ktoś stoi w pokoju i przestraszona puściłam sznurek i roleta z hukiem się zamknęła. Ale zaraz się zorientowałam, że tam stał dziadek... Bałam się, ale powolutku podniosłam roletę... Dookoła było ciemno, czarno i widziałam tylko ogromny portret Dziadka, w wielkiej, złotej ramie... Nagle na oczy Dziadka padło światło, które rzuciło snop w moją stronę, a ja poczułam coś dziwnego, poczułam dookoła siebie jakąś materię... Bardzo chciałam iść do tego światła, ale bałam się, że już stamtąd nie wrócę... I gdy tak się wahałam, obraz zrobił się trójwymiarowy i Dziadek wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją i poczułam coś dziwnego, przeszłam do innego świata... Dziadek bardzo mocno mnie przytulił - był w swoim szarym swetrze.Powiedziałam mu z płaczem, że strasznie go kocham i że bardzo tęsknię, że Jula tęskni, ciocia tęskni, że strasznie nam jest bez niego. Popatrzył na mnie, uśmiechnął się ciepło, kiwnął głową i powiedział z zadumą "wiem...". Zapytałam go, czy mu jest tam dobrze, czy nas widzi, powiedział że jest mu bardzo dobrze, widzi wszystko co u nas się dzieje, ale teraz musi już wracać (w cioci snach też zawsze mówi, że musi już wracać)... Zdążyłam go jeszcze poprosić, żeby przyszedł znowu do mnie. I wróciłam, a on wrócił na swoje miejsce w obrazie. I wtedy przypomniałam sobie, że nie spytałam go o koncert i powiedziałam "Dziadku, jeszcze tylko o jedną rzecz muszę Cię spytać", a on wychylił się z tego obrazu, złapał mnie za rękę, a ja zapytałam, czy widział koncert, czy mu się podobał, na co odpowiedział z takim rozmarzonym, zadumanym uśmiechem: "Widziałem, bardzo mi się podobał...".

Chyba nie zapomnę tego do końca życia...