Ledwo wytrwałam do północy, jak co roku zresztą ;) ale udało się :) Razem z Julą wypiliśmy szampana, pooglądaliśmy fajerwerki i poszliśmy spać:) Jakoś średnio się na ten rok cieszę... Jakiegoś doła mam... Mieliśmy w Sylwestra porozmawiać, ale jakoś nie wyszło. Pogadaliśmy przed zaśnięciem, że w sumie żadne z nas nie wie czego chce. Że chciałoby, ale się boi. No i to chyba na tyle. Grześ zaproponował, że jeśli mielibyśmy mieć dziecko, to może sprzedać to mieszkanie, kupić w Groblicach, a ja będę z dziećmi siedziała w domu, nie będę pracować. Ale ja chyba tak nie chcę... Z drugiej strony, jeśli ja mam wrócić do pracy zaraz po macierzyńskim, to Maleństwo trzeba by dać do żłobka:( No nie ma dobrych rozwiązań no:(
Dziadek już w domu, w Sylwestra Grześ zawiózł go do domu.
A my w środę pojechaliśmy z Izą i Arkiem do Sobótki. Było świetnie, choć nieco zimno. Nawet na sankach z Julą zjeżdżałam :)
Tydzień urlopu minął mi niesamowicie szybko, aż nie mogę uwierzyć, że jutro do pracy trzeba. Z drugiej strony to dobrze, bo taka rozmemłana w tym domu jestem...
1 rok temu


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz