środa, 27 czerwca 2012

Czuję ruchy:)

I to już prawie od dwóch tygodni :) Przez kilka dni były bardzo delikatne, ciągle się zastanawiałam czy to na pewno Maleństwo, ale nie mam już żadnych wątpliwości:) Delikatne łaskotki czuję w sumie zawsze w tym samym miejscu, dość wysoko, bo lekko poniżej pępka, po lewej stronie... Nie mogę się już doczekać wizyty w przyszłą środę i usg... Tak bardzo bym chciała zobaczyć Maleństwo. I żeby Grześ z Julą mogli je zobaczyć :) Teraz powinno być już na tyle duże, że przez brzuch chyba wszystko powinno być widać... No takie mam przynajmniej nadzieje...
W pracy szef dzisiaj poruszył temat mojego zastępstwa. Chciałby zatrudnić kogoś do działu handlowego, ale żeby na czas mojej  nieobecności ta osoba mogła zastąpić mnie. Nie jest przekonany do zatrudniania kogoś tylko do sekretariatu i na zastępstwo (myślę że trudno taką osobę znaleźć, bo w końcu jak ktoś szuka pracy to na dłużej, a nie na kilka miesięcy), także w sumie dla mnie dobrze. Jeszcze tylko czeka mnie rozmowa na temat tego, że chciałabym do końca sierpnia być w domu... ciekawe co on na to...

środa, 20 czerwca 2012

Ze spraw zaległych :)

Wizyta była ok - kość nosowa jest, wyniosiła wtedy 2,2mm (to podobno w normie), przezierność też wyszła dobra, 1,1mm. Nie udał się pomiar długości Maleństwa, bo przez brzuch jeszcze nie bardzo było widać, a przez pochwę ciężko było zmierzyć, bo było specyficznie ułożone. No nic, jakiś mały uparciuch mi rośnie - pewnie mały facet ;) Następna wizyta 04.07 i mam nadzieję, że wtedy przez brzuch będzie już wszystko fajnie widać i G z Julką będą mogli zobaczyć naszego Szkraba:)
Po wizycie, po wieczornym seksie, pojawiło się u mnie krwawienie. Wystraszyłam się bardzo i pojechałam na Brochów na izbę przyjęć. W miarę szybko mnie przyjęli - okazało się, że pękło jakieś naczynko i stąd krwawienie. Dostałam wykład na temat bezpiecznego współżycia w ciąży i stosowaniu odpowiednich pozycji (czułam się lekko zażenowana, bo w końcu kochaliśmy się naprawdę delikatnie) i zakaz współżycia na trzy tygodnie.

W Uściu było świetnie - pogoda wręcz wymarzona - cieplutko, słonecznie, wesoło. Byliśmy z Izą i Arkiem, a na dwa dni przyjechał jeszcze Arka znajomy z żoną. Całe dnie spędzaliśmy na dworze, na leżaczku - opaliłam się fajnie:) choć za długo starałam się nie siedzieć na słońcu. Jula poznała koleżankę, z którą spędzała całe dnie i z nami praktycznie jej  nie było. Biegały po lesie, budowały szałasy, łapały jaszczurki - jedną przyniosła w butelce pokazać nam:) Bawiła się fantastycznie, a my mogliśmy naprawdę odpoczywać. Fajnie, że są takie miejsca, gdzie człowiek może dać dziecku tyle swobody i luzu, bez obawy, że wpadnie pod samochód, że ktoś mu coś złego zrobi.

Ja się czuję dobrze, choć apetyt mam średni i w sumie jem, bo muszę. Rozglądam się już powoli za ubrankami, bo wiem ile tego potrzeba, a nie mamy praktycznie nic. Ostatnio zakupiłam kilka sztuk body (niestety głównie różowe i z krótkim rękawem), ze dwa czy trzy pajacyki, jakąś czapeczkę. Długa zakupowa droga przed nami ;) Dla siebie musiałam zakupić przed wyjazdem jeansy ciążowe, bo brzuszek rośnie coraz bardziej:
W piątek, 15/06 Juleńce zdjęli gips - bardzo się cieszyła, my zresztą też. Dobrze, że te trzy tygodnie tak szybko minęły, że kość się zrosła. Oby już się taka przykra sytuacja nie powtórzyła.

W sobotę Jula ma oficjalne zakończenie przedszkola - będą występy, poczęstunek, a potem dzieci zostają w przedszkolu na zieloną noc :) Będą szły do kina (w tym czasie my przygotujemy dla nich kanapki na kolację), potem kolacja, zabawy na podwórku i spanko :) Fajnie, bo my akurat mamy zaproszenie do teatru i nie mielibyśmy co z Julą zrobić.

wtorek, 5 czerwca 2012

To dziś...

Jeszcze jakieś 3h... Okropnie się boję... Do tego pogoda jest fatalna, zimno, leje, a mi pęka głowa... Żeby tylko wszystko było dobrze... Jestem sparaliżowana strachem...

Jutro wyjeżdżamy do Uścia...Ale cieszyć się zacznę, jak wszystko na wizycie będzie dobrze.