wtorek, 24 kwietnia 2012

Zaokrąglam się.

Wręcz niewiarygodne, bo dopiero skończyłam drugi miesiąc, ale w niektóre spodnie ledwo się dopinam... A dzisiaj w pracy Magda z niedowierzaniem stwierdziła, że mój brzuch już się zaokrąglił :) Więc coś w tym jest.
Poza tym - apetyt mam duży, chyba nawet za duży... Jem na potęgę... I rano strasznie ciężko mi wstać. Ale jeszcze trzy dni i długi weekend majowy. Co prawda w poniedziałek muszę wstać do pracy, ale to będzie już wyjątkowo lajtowy dzień i pewnie też szybciej wyjdziemy. A na 17:00 30.04 usg :)
Pogoda zapowiada się fantastyczna i oby dopisała, bo po zeszłorocznym śniegu trzeciomajowym mam obawy :)

Jutro idziemy z Julą do dentysty... Okropnie się boję :( strasznie mi jej szkoda :((

środa, 18 kwietnia 2012

Książkowo.

Ostatnia książka Jodi Picoult "Tam gdzie ty" wcale mnie nie wciągnęła. Przeczytałam ją, ale bez takiego zacięcia jak poprzednie. Może nie ta tematyka, a może po prostu ilość wcale nie idzie w parze z jakością... No nie wiem. W każdym razie po wielu poszukiwaniach ciekawej, lekkiej powieści, kupiłam "Szukając Noel".
Książka bardzo mile mnie zaskoczyła. Jest lekka, przyjemna, wzruszająca. Ciepła, taka, jakie lubię. Przeczytałam szybko, a przedwczoraj zakupiłam "Obiecaj mi"
Mam nadzieję, że będzie tak przyjemna, jak poprzednia.

Rewelacji ciąg dalszy.

Jakieś fatum nade mną ciąży :( W niedzielę dopadła mnie grzybica, w nocy już tak mnie swędziało, że prawie nie spałam. I w poniedziałek awaryjnie musiałam jechać do gina po jakieś leki. Mojego dra nie było, ale przyjęła mnie jego żona. Też bardzo miła, wszystko dokładnie tłumaczyła. Widziałam Maleństwo :) Dostałam Pimafucin w globulkach, 6szt. Mam nadzieję, że pomogą, bo zwariuję :( Wzięłam już dwie, ale spektakularnej poprawy wcale nie zauważyłam :( Boję się, że w pon znowu będę leciała... Pomijam już koszty, ale tak mi niezręcznie chodzić z takimi sprawami, okropnie mnie to krępuje :(

Przedwczoraj powiedziałam szefowi, że jestem w ciąży. I wcale nie było tak źle, jak myślałam. Kazał mi na razie spokojnie pracować i w ciągu najbliższych miesięcy zastanowić się, czy będę chciała iść tylko na macierzyński, czy też na wychowawczy, bo jeśli miałoby mnie nie być dłużej, to będą musieli zatrudnić kogoś na zastępstwo. Jeśli  natomiast będę wracać w przeciągu pół roku, to będą sobie radzić sami. Także muszę się dobrze zastanowić, jak sobie to wszystko ułożyć. Bo może warto jednak z pół roku wychowawczego wziąć, żeby tego Maleństwa tak wcześnie nie zostawiać...

Jula ma dziurę w zębie ;( Okropnie się stresuje wizją dentysty, ale wyjścia nie mamy... Wizyta za tydzień...

piątek, 13 kwietnia 2012

Serduszko bije :))

Widziałam Maleństwo we wtorek, 10.04.2012r. :) Denerwowałam się okropnie, czy ono na pewno tam zamieszkało... Ale jest :) Wg usg był wtedy 6w1d. Jeszcze bardzo wcześnie, ale lekarz powiedział, że wszystko wygląda dobrze, szyjka ok, macica ok, ciąża ładna, z żywo bijącym sercem. Uffff :)))

Dzisiaj niestety dzień nie zaczął się dobrze, bo rano, gdy wstałam do toalety, na papierze zobaczyłam świeżą krew :( Okropnie się wystraszyłam i spłakałam, bałam się, że to już koniec... Ciągle drżę, że to bardzo, bardzo wcześnie i że jeszcze ta ciąża może się nie utrzymać :(( Poleżałam trochę, bo było dopiero po piątej rano, potem wstałam - i było już czysto, nic się nie działo, ale bardzo się denerwowałam :( Nie mam tel do tego nowego lekarza, ale przypomniało mi się, że mamy koleżanki do niego chodzą, więc zadzwoniłam do mamy z prośbą o pomoc, ona do koleżanek i oddzwoniła, że mam jechać na kliniki (tam, gdzie ten lekarz pracuje), zgłosić się do pani Gabrysi, która jest położną  i z nim pracuje, i mnie przyjmą. Pojechałam, przyjęli mnie, zbadali (wydzielina biała, normalna, śladów krwi brak), zrobili mi nawet usg - wszystko dobrze, Dzidzia rośnie (ma już 8mm), serduszko bije. Nie wiadomo skąd to krwawienie. Wzięłam zwolnienie na tydzień, ale nie wiem czy je wykorzystam... Lekarz powiedział, że leżeć nie muszę, bo jeśli coś ma się stać to i tak się stanie i moje leżenie w niczym tu nie pomoże... A jeśli pomoże? Sama nie wiem co robić... Z drugiej strony wiem, że jak pójdę na zwolnienie szef zabierze mi premię i dostanę 1400zł.... Nie kasa jest najważniejsza, pewnie że tak, ale z drugiej strony 500zł piechotą nie chodzi... To akurat byłoby na Julki rower, który musimy kupić...
No i tak.... Dobrze, że biorę ten Duphaston (na torbiel w prawym jajniku) bo on przy okazji działa wzmacniająco na ciążę... Wiem, że co ma być, to będzie, ale boję się... Myślałam, że skoro Maleństwo do nas zawitało teraz, w takich okolicznościach, gdy ja już praktycznie zwątpiłam, to widocznie mamy być we czwórkę... I oby tak zostało:) Muszę być dobrej myśli.