Niby nic takiego się nie stało, ale znowu okazało się, że życie wcale nie chce się dostosować do moich planów :( Kiedy już w zasadzie ostatecznie zdecydowałam się na założenie aparatu (koszt ok 10.000zł za całe leczenie skutecznie mnie odstraszał przez kilka miesięcy), to zrodziły się w mojej głowie wątpliwości związane z dwoma ostatnimi zębami na górze. I tak poszłam wczoraj do naszej dentystki zrobić rtg i przedyskutować z nią sprawę. Bo moja siódemka i szóstka (ósemki brak) to chyba martwe zęby, które niestety przy dłuższym nagryzaniu stają się bolesne... No i okazało się, że kanały nie są do końca wypełnione i jeśli na tych zębach ma się opierać leczenie (a ma, bo tej stronie ma zostać przywrócone gryzienie - teraz gryzę tylko lewą stroną szczęki) to muszą być w pełni zdrowe i silne. Zaniepokoił mnie tylko fakt, że podobno szóstka lekko się rusza... nie wiem, nie zauważyłam niczego takiego. W każdym razie kłania mi się endodonta i wypełnianie kanałów pod mikroskopem. Koszt? Jak dobrze pójdzie, jakieś 700zł za jeden ząb. Cena może być jeszcze wyższa, bo to zależy też od ilości kanałów, których w szóstce może być nawet 4... Gdyby to nie chodziło o ten aparat, to bym pewnie te zęby wyrwała, albo zrobiła tylko szóstkę, a z siódemką się pożegnała. A tak w sumie nie mam wyjścia - muszę te zęby zrobić :(((
Wróciłam do domu, opowiedziałam G o wszystkim i się popłakałam. Mam naprawdę już dość problemów ze swoim zdrowiem, ileż można. Przecież ja jeszcze nie jestem taka stara, co więc będzie dalej? I ta kasa związana z leczeniem - przecież ja nie mam na przyjemności u kosmetyczki, na masaże, na jakieś zabiegi fajne, tylko co i rusz jakiś lekarz, jak nie ginekolog, to stomatolog, to teraz jeszcze endodonta. W jakim kraju ja żyję, że tu za każdą wizytę u lekarza muszę płacić!!!! Do cholery, co miesiąc duża część mojej pensji idzie na podatki/zus/służbę zdrowia. Ja się pytam, gdzie to jest?!
Po tych złych emocjach obudził mnie w nocy straszny ból głowy - jakby ktoś ściskał mi czaszkę. Do tego było mi strasznie zimno. G mnie otulił kocykiem, dostałam zimny okład na czoło i tabletkę p/w bólową, i jakoś zasnęłam. Rano już było dobrze, ale jestem lekko podłamana... 27.05 mam wizytę u orto, powiem mu co w międzyczasie się okazało i jak teraz to wszystko poskładać...
A 28.05 idę na cyto... Już się boję, co będzie dalej...
W kontekście pochłanianej "Chustki" moje problemy są niczym, wiem... I aż grzech nazywać je problemami... I boję się, że po cytologii sama się o tym przekonam...
1 rok temu


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz