1 rok temu
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Telefon z przedszkola.
Wystraszyłam się dzisiaj nie na żarty... Dzwoniła moja komórka - patrzę - przedszkole Julci... Serce mi do gardła podskoczyło... I jeszcze pani tak chaotycznie mówiła, że nie wiedzą co zrobić, że się zastanawiały co zrobić, a mi w głowie kotłowało się tyle myśli, że nawet nie miałam siły pani popędzić, o co chodzi i co się stało... Okazało się, że Julę od rana boli brzuch i płacze, i że może zabrałabym ją do domu. Na nieszczęście Grześ akurat dzisiaj jest cały dzień poza Wrocławiem, a u mnie w pracy Weronika się źle czuła i poszła do domu, no ale wyjścia nie miałam. Powiedziałam, że się ogarnę tylko i za jakąś godzinę będę po dziecko. Zdenerwowana wpadłam do przedszkola, bo nie wiedziałam, czy źle się czujesz po syropie, który dałam Ci rano, czy coś się dzieje poważniejszego. Jednak gdy dotarłam do Twojej sali, wyszłaś uśmiechnięta bo już czułaś się dobrze. Jednak w ciągu dnia jeszcze dwukrotnie skarżyłaś się na ból brzuszka, szykowałam termofor i kładłaś się na łóżku. Mam nadzieję że jutro będzie już dobrze...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz