1 rok temu
wtorek, 28 grudnia 2010
Dziadek w szpitalu.
Mam urlop aż do Nowego Roku. Dzisiaj jedliśmy sobie spokojnie śniadanie, rozmawiając o pierdołach, żartując, aż odebrałam telefon od cioci - dziadek trafił do szpitala, miał krwotok nie do opanowania. Dobrze że Grzesia mama akurat nas odwiedziła, więc została z Julą a my pędem do szpitala - bałam się jechać sama, bo ślisko i masa śniegu na drodze. Na szczęście w szpitalu ok, krwotok jakoś przytamowali, ale dziadka póki co zostawili. Myślę że raptem na kilka dni. Czuje się dobrze, choć trochę krwi stracił. Ale najważniejsze że dobrze się czuje. Gorzej z ciocią - ona strasznie dramatyzuje :(( i strasznie przeżywa:((( wyolbrzymia:(( I niepotrzebnie, bo nic strasznego się nie stało, sytuacja opanowana. A że z dziadkiem jest jak jest - no lepiej nie będzie. Musi się o siebie troszkę zatroszczyć, zwolnić tempo, bardziej dbać. Dzisiaj w rozmowie w szpitalu powiedział, że odśnieżal przed domem - i to mogło być przyczyną tego krwotoku, bo się napracował, ciśnienie mu się podniosło i krwotok gotowy :(( Strasznie się zdenerwowałam, ale dobrze że sytuacja opanowana, że nic mu nie grozi... Jakoś nie dany nam spokój ostatnio...
czwartek, 23 grudnia 2010
Plany na Sylwestrową noc...
Wyznaczyliśmy sobie, że do końca roku mamy czas, na przemyślenie, co robimy z naszym dalszym życiem, z naszą rodziną... Czy decydujemy się na potomstwo, czy zmieniamy miejsce zamieszkania... Powiem szczerze, że mnie to wszystko przeraża. Z jednej strony bym bardzo chciała mieć jeszcze jedno Maleństwo, z drugiej potwornie się boję... Wiem, że będziemy zdani tylko na siebie, bo dziadkowie nie mają już siły i zdrowia żeby nam pomóc:( Wiem też, że do pracy będę musiała wrócić już po urlopie macierzyńskim, a nie po trzech latach :( więc Maleństwo trzeba by oddać do żłobka... A co jak się nie dostanie? Sprawa finansowa to już zupełnie inna bajka... Eh, ciężka rozmowa nas czeka w Sylwestra, bo z tego co wiem, Grzegorz też nie ma jasno sprecyzowanych planów, też sie boi...
Święta za pasem.
Jutro Wigilia... Dzisiaj jeszcze jestem w pracy, jutro wolne:) W domu mamy już gotowy bigos, śledzie po kaszubsku, dzisiaj będę piekła schab ze śliwką i roladę, w sobotę zrobię bezę:) Choinka stoi ubrana od zeszłego tygodnia... Tylko jakoś tak mało te Święta czuć... Nie ma wcale tej atmosfery, tej radości.... I to już tak od kilku lat. Czekam na te Święta bardziej chyba z racji wolnego od pracy, ale tęsknię za jakąs taką mistycznością, magią... Ale może to tak jest, że ta magia istnieje tylko jak się jest małym?...
Cioci wyniki na szczęście okazały się dobre, w pobranych wycinkach nie ma zmian nowotworowych - to naprawdę najwspanialszy prezent świąteczny, jaki mogliśmy dostać. I my, i dziadkowie. Dziadek też już lepiej się czuje, lepiej wygląda. Wyniki ma coraz lepsze i mam nadzieję że tak już zostanie.
Ja ostatnio miałam jakiś gorszy okres - nie czułam się dobrze, byłam przygnębiona, smutna, jakoś nic nie nie cieszyło. Czułam się brzydka i nikomu niepotrzebna... No ale mam to już za sobą. Porozmawiałam z G, kupiłam sobie kilka nowych szmatek, we wtorek byłam na paznokciach - i jest ok. :))
A odnośnie spraw mniej radosnych - Grudzień finansowo nas wykończył, co tu dużo mówić. Mam w tym niestety swój mały udział, ale o tym cicho-sza... Od stycznia musimy się wziąć za dokładne liczenie ile i na co wydajemy, bo trzeba przystopować z wydatkami. Listopad wcale nie był lepszy, a w grudniu wiadomo, doszły prezenty, Julki okulista, weterynarz... a'propos weterynarza - guz, który wyczułam u Tekili pod gardłem jest tam niestety, jest duży i prawdopodobnie nowotworowy:(( Trzeba go usunąć, ale koszty operacji to jakieś 400zł, do tego koszty badania histopatologicznego, leków, opatrunków etc. więc tak szacujemy, że łączny koszt to jakieś 1000zł:((( Masakra, na razie tyle nie mamy :(((
Cioci wyniki na szczęście okazały się dobre, w pobranych wycinkach nie ma zmian nowotworowych - to naprawdę najwspanialszy prezent świąteczny, jaki mogliśmy dostać. I my, i dziadkowie. Dziadek też już lepiej się czuje, lepiej wygląda. Wyniki ma coraz lepsze i mam nadzieję że tak już zostanie.
Ja ostatnio miałam jakiś gorszy okres - nie czułam się dobrze, byłam przygnębiona, smutna, jakoś nic nie nie cieszyło. Czułam się brzydka i nikomu niepotrzebna... No ale mam to już za sobą. Porozmawiałam z G, kupiłam sobie kilka nowych szmatek, we wtorek byłam na paznokciach - i jest ok. :))
A odnośnie spraw mniej radosnych - Grudzień finansowo nas wykończył, co tu dużo mówić. Mam w tym niestety swój mały udział, ale o tym cicho-sza... Od stycznia musimy się wziąć za dokładne liczenie ile i na co wydajemy, bo trzeba przystopować z wydatkami. Listopad wcale nie był lepszy, a w grudniu wiadomo, doszły prezenty, Julki okulista, weterynarz... a'propos weterynarza - guz, który wyczułam u Tekili pod gardłem jest tam niestety, jest duży i prawdopodobnie nowotworowy:(( Trzeba go usunąć, ale koszty operacji to jakieś 400zł, do tego koszty badania histopatologicznego, leków, opatrunków etc. więc tak szacujemy, że łączny koszt to jakieś 1000zł:((( Masakra, na razie tyle nie mamy :(((
środa, 24 listopada 2010
Ciocia po szpitalu.
Ciocia jest już w domu. W miniony czwartek miała operację usunięcia węzła chłonnego. Teraz czekamy na wyniki... Boję się :(
Dziadek nabiera sił, wygląda już zdrowo. Pije litry soku z buraków:)
Ja ostatnie dni źle się czułam, ciągle mnie mdliło. Zrobiłam nawet test ciążowy, ale niestety wyszedł negatywny. A szkoda, bo miałam nadzieję że jednak coś się wykluło:) Daliśmy sobie czas do końca grudnia na rozmyślania i do nowego roku chciałabym podjąć decyzję, czy się decydujemy na dziecko, czy nie.
No i to tak w skrócie. W pracy nuda, szefa nie ma od dwóch tygodni, będzie dopiero w poniedziałek.
Oddałam do reklamacji buty - wczoraj miałam je odebrać, ale są tak fatalnie naprawione (podeszwa w dalszym ciągu się odkleja) że odmówiłam odebrania ich i znowu muszę czekać dwa tygodnie na kolejną naprawę:( A zrobiło się już zimno, dzisiaj delikatnie prószył już śnieg. Nie da się ukryć - zima coraz bliżej...
Dziadek nabiera sił, wygląda już zdrowo. Pije litry soku z buraków:)
Ja ostatnie dni źle się czułam, ciągle mnie mdliło. Zrobiłam nawet test ciążowy, ale niestety wyszedł negatywny. A szkoda, bo miałam nadzieję że jednak coś się wykluło:) Daliśmy sobie czas do końca grudnia na rozmyślania i do nowego roku chciałabym podjąć decyzję, czy się decydujemy na dziecko, czy nie.
No i to tak w skrócie. W pracy nuda, szefa nie ma od dwóch tygodni, będzie dopiero w poniedziałek.
Oddałam do reklamacji buty - wczoraj miałam je odebrać, ale są tak fatalnie naprawione (podeszwa w dalszym ciągu się odkleja) że odmówiłam odebrania ich i znowu muszę czekać dwa tygodnie na kolejną naprawę:( A zrobiło się już zimno, dzisiaj delikatnie prószył już śnieg. Nie da się ukryć - zima coraz bliżej...
poniedziałek, 8 listopada 2010
Bardzo smutne tygodnie :(
Ostatnie tygodnie chciałabym wymazać i z pamięci, i z życia :((( Dziadek trafił do szpitala, u cioci w wyciętym znamieniu stwierdzono czerniaka :( Ciężko mi to wszystko ogarnąć, ciągle mi się wydawało że dziadek jest w pelni sił, że nic mu szczególnego nie dolega... A tu jednak nie... Jest słaby, bardzo słaby, po szpitalu ma fatalną hemoglobinę... Eh, nawet nie mam sił pisać... Kocham go nad życie... Nie wyobrażam sobie życia bez niego...Julia tym bardziej...
Dzisiaj dziadek był na kontroli u kardiologa - miał podejrzenie tętniaka aorty. Tętniak jest, ale z tym będzie żył. Dostał skierowanie do poradni kardiochirurgicznej, żeby obejrzeli wyniki i dali jakieś zalecenia.
Dzisiaj dziadek był na kontroli u kardiologa - miał podejrzenie tętniaka aorty. Tętniak jest, ale z tym będzie żył. Dostał skierowanie do poradni kardiochirurgicznej, żeby obejrzeli wyniki i dali jakieś zalecenia.
piątek, 15 października 2010
Nowa książka Jodi.
Myślam, że nie będę miała zaraz co czytać, bo jestem już w połowie "Dziesiątego kręgu", a tymczasem zajrzałam na stronę Merlina i........ tatam:D
I wyczytałam, że w marcu ma być następna, o chłopcu chorym na autyzm. Bardzo lubię te książki, wspaniale się je czyta i dają do myślenia. Są takie prawdziwe, o życiu, o uczuciach, o ludzkich problemach... Takie o nas po prostu,
I wyczytałam, że w marcu ma być następna, o chłopcu chorym na autyzm. Bardzo lubię te książki, wspaniale się je czyta i dają do myślenia. Są takie prawdziwe, o życiu, o uczuciach, o ludzkich problemach... Takie o nas po prostu,
środa, 13 października 2010
Poniedziałkowe błogie lenistwo:)
Julę w poniedziałek wyprawiłam do przedszkola, G pojechał do pracy, a ja pospalam do 10:30 :D Bossssssssko było:) Dzień był ciepły, słoneczny, jesienny. Wygrzałam się z książką w fotelu na balkonie, trochę posprzątałam i ani się obejrzałam, jak moja rodzina wróciła do domu:)
A wczoraj poszalałam na basenie - 40 min pływania:)
A wczoraj poszalałam na basenie - 40 min pływania:)
sobota, 9 października 2010
Łapię oddech.
Wzięłam wolny piątek i poniedziałek - strasznie mi się chciało lenistwa:) W piątek zostawiłam też Julę w domu, ale zastanawiam się, czy poniedziałku nie spędzić jednak samotnie:)
W piątek, po długim spaniu, pojechałyśmy do parku. Pięknie jest, tak kolorowo i słonecznie, choć niestety już zimno:( Tylko w słońcu, w osłoniętym od wiatru miejscu, można było się troszeczkę wygrzać.
W piątek, po długim spaniu, pojechałyśmy do parku. Pięknie jest, tak kolorowo i słonecznie, choć niestety już zimno:( Tylko w słońcu, w osłoniętym od wiatru miejscu, można było się troszeczkę wygrzać.
wtorek, 5 października 2010
Zmieniłam fryzurę.
Jak zwykle po paru miesiącach noszenia tego samego uczesania miałam dość:) Pomysłu żadnego, co bym chciała, z powodu długości włosów zbyt wielkiego pola manewru też nie było, ale z końcowego efektu jestem zadowolona:) Wprawdzie siedząc na fotelu miałam moment zwątpienia, patrząc co fryzjer z moimi włosami wyczynia i jak je strzępi, ale fryzura jest fajna. G sie bardzo podoba:)
sobota, 2 października 2010
Jula już bez ząbka:)
Jula rozruszała ząb tak mocno, że trzeba go było wyrwać, bo ledwo się trzymał. Ja byłam tak wystraszona, że nie dałam rady jej pomóc, ale Grześ był chętny - jeden moment i ząb był już poza paszczą:) Niesamowite emocje, nie sądziłam że tak mocne mogą być przeżycia związane z wyrywaniem zęba:)
Upływający czas...
Julce rusza się ząb... Jest przeszczęśliwa z tego powodu, a mnie jakoś tak smutno... Żal mi, że ten czas tak szybko mija, że pewne rzeczy już zacierają się w mojej pamięci i pewnie już nigdy nie wrócą... Tęsknię za niemowlaczkiem, potrzebującym mnie o każdej porze dnia i nocy, którego trzeba wykąpać, nakarmić, ubrać... Choć z drugiej strony fajnie mieć samodzielną kilkulatkę, która jest wesołym, szczęśliwym i roześmianym przedszkolakiem, na której pomoc w pracach domowych zawsze można liczyć:) Każdy etap życia dzieci jest inny, ale każdy chyba tak samo fascynujący. Bycie mamą to chyba najwspanialsze doświadczenie, jakie można mieć. Życie bez dzieci na pewno jest wygodne, ale bardzo puste. Moja Kropeczka jest całym sensem mojego życia, daje siłę do pokonywania różnych wyzwań i słabości. Wiem, że bez niej nie byłabym w pełni szczęśliwa:)
wtorek, 28 września 2010
Brr, zimnica :(
I to mało, że zimno, to jeszcze mokro. Leje od dwóch dni i końca nie widać :(
W pracy marznę, kaloryfery letnie... Dzisiaj siedzę w dwóch golfach i szaliku:) A to przecież jeszcze nie zima: D
W pracy marznę, kaloryfery letnie... Dzisiaj siedzę w dwóch golfach i szaliku:) A to przecież jeszcze nie zima: D
piątek, 24 września 2010
Zaległości.
Zeszły tydzień minął mi bardzo szybko, ale i bardzo męcząco... Koleżanka z pracy miała tydzień urlopu i musiałam ją zastąpić. Tym samym miałam na głowie wszystkie kontenery i problemy z nimi związane - a jak na złość nie było chyba dnia, żeby coś się z nimi nie działo. Wracałam okropnie zmęczona i myślałam już tylko o spaniu. No ale przetrwałam:)
Ten tydzień też minął szybko, choć spokojnie:) We wtorek z Julą na basen (świetnie sobie radzi nasz mały Wodnik:)), w środę na zakupach po materiał na zasłony do sypialni, wczoraj byłam na pazurach - znowu w nowym miejscu, i kończyłam szycie zasłon - efekt jak dla mnie jest bardzo fajny:) Jeszcze brakuje paru drobiazgów i sypialnia będzie naprawdę elegancka.
No i tak czas płynie... Wczoraj i dzisiaj pogoda piękna - słonecznie, ciepło, pięknie i kolorowo. Niestety od niedzieli już ma chłodno i deszczowo:( Jutro Jula jedzie na noc do kuzynki Emilki, a my z G jedziemy na urodziny do koleżanki. W niedzielę mamy imieniny taty i festyn na torze Rakietowa, ale jak pogoda będzie kiepska to z festynu chyba nici...
Ten tydzień też minął szybko, choć spokojnie:) We wtorek z Julą na basen (świetnie sobie radzi nasz mały Wodnik:)), w środę na zakupach po materiał na zasłony do sypialni, wczoraj byłam na pazurach - znowu w nowym miejscu, i kończyłam szycie zasłon - efekt jak dla mnie jest bardzo fajny:) Jeszcze brakuje paru drobiazgów i sypialnia będzie naprawdę elegancka.
No i tak czas płynie... Wczoraj i dzisiaj pogoda piękna - słonecznie, ciepło, pięknie i kolorowo. Niestety od niedzieli już ma chłodno i deszczowo:( Jutro Jula jedzie na noc do kuzynki Emilki, a my z G jedziemy na urodziny do koleżanki. W niedzielę mamy imieniny taty i festyn na torze Rakietowa, ale jak pogoda będzie kiepska to z festynu chyba nici...
poniedziałek, 6 września 2010
Targi mieszkaniowe.
W sobotę bylismy na targach mieszkaniowych - nie powiem, mamy o czym myśleć :) Najgorzej podjąć decyzję, ale mam nadzieję, że wreszcie na ten krok się zdecydujemy. Tym bardziej, że możliwości są warte rozpatrzenia:)
Jesień...
Nic dodać nic ująć... Zaczęła się już w ostatnich dniach sierpnia - nie wiem co się dzieje z klimatem, ale roku na rok jest coraz gorzej. Długa zima, krótkie lato, a okresów przejściowych nie ma prawie wcale. Jest chłodno, a nocami nawet zimno - od kilku dni w nocy są już ciepłe kaloryfery. Wyciągnęłam już z szafy cieplejsze rzeczy, a typowo letnie, na ramiączkach, mam zamiar lada dzień pochować. Chcę lata:(
poniedziałek, 30 sierpnia 2010
Telefon z przedszkola.
Wystraszyłam się dzisiaj nie na żarty... Dzwoniła moja komórka - patrzę - przedszkole Julci... Serce mi do gardła podskoczyło... I jeszcze pani tak chaotycznie mówiła, że nie wiedzą co zrobić, że się zastanawiały co zrobić, a mi w głowie kotłowało się tyle myśli, że nawet nie miałam siły pani popędzić, o co chodzi i co się stało... Okazało się, że Julę od rana boli brzuch i płacze, i że może zabrałabym ją do domu. Na nieszczęście Grześ akurat dzisiaj jest cały dzień poza Wrocławiem, a u mnie w pracy Weronika się źle czuła i poszła do domu, no ale wyjścia nie miałam. Powiedziałam, że się ogarnę tylko i za jakąś godzinę będę po dziecko. Zdenerwowana wpadłam do przedszkola, bo nie wiedziałam, czy źle się czujesz po syropie, który dałam Ci rano, czy coś się dzieje poważniejszego. Jednak gdy dotarłam do Twojej sali, wyszłaś uśmiechnięta bo już czułaś się dobrze. Jednak w ciągu dnia jeszcze dwukrotnie skarżyłaś się na ból brzuszka, szykowałam termofor i kładłaś się na łóżku. Mam nadzieję że jutro będzie już dobrze...
środa, 25 sierpnia 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
Przemeblowanie.
Znudziła mi się nasza sypialnia... A raczej to bordo na ścianie... Myślałam nad bielą i turkusami, takimi kolorami które kojarzyć się będą ze świeżością, latem, morską wodą, ale to chyba jednak nie moje kolory. Ostatecznie postanowiliśmy wprowadzić tam odcienie naturalne: beże, szarości, brązy. Póki co przestawiliśmy łóżko i regał, teraz trzeba będzie dokupić ławę, lampę, farbę i tapetę:) Moje typy:
i taka, ale w tonacji beżowo - złotej
Tapety chcę dać tylko kilka pasów, reszta ściany chyba w kolorze lodowym. Albo ecru... No jeszcze sama nie wiem:) Dekorację okna też zmieniam - zostanie jedna zasłona, marszczona na wysokości. Zamiast drugiej odsłonimy ścianę i będzie tam fajne miejsce na duże fotografie.
A to moje kolory:)
Wycieczka do karpacza, 19.08.2010
Udało nam się spędzić fajnie czwartek - całą rodzinką wybraliśmy się do Karpacza. G miał tam spotkanie służbowe, a my zabrałyśmy się z nim. Pogoda rano nie była najlepsza, nawet zdążyłyśmy zmoknąć czekając aż G skończy spotkanie, ale było super:)
Pospacerowaliśmy główną uliczką, byliśmy na łyżwach (lodowisko jest zrobione z suchego lodu). Jula stawiała tu swoje pierwsze kroki na łyżwach - szło jej naprawdę fajnie:
W Karpaczu jest też piękny dziki wodospad:
A tak wygląda budzący wiele kontrowersji hotel Gołębiewski...
Na zakończenie pobytu, przed obiadem, Jula z G zaliczyli przejażdżkę bobslejem:)
A obiad zjedliśmy tu:
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)















